W Bydgoskim Informatorze Kulturalnym, wydawanym przez Miejski Ośrodek Kultury w Bydgoszczy, ukazała się rozmowa Tomasza Fąsa z autorem.

 

Oto fragmenty:

Temat domniemanych końców świata jest dość… szeroko omówionym zagadnieniem. Po co jeszcze o tym pisać?

Uznałem, że rok 2012 i całe to zamieszanie związane z kalendarzem Majów – straszenie nas Apokalipsą – stanowi dobry pretekst, aby uświadomić sobie inne niebezpieczeństwa grożące nam od czasu wynalezienia elektryczności i wysłania na orbitę satelitów – a mianowicie problem aktywności słonecznej. A że kolejny jej szczyt przewidziano właśnie na lata 2011 – 2012, doszedłem do wniosku, że to idealny termin dla umiejscowienia akcji książki.

 

Skąd u Pana takie zainteresowania?

Gdy w dzieciństwie umiałem już czytać i pochłaniałem nocami dwie -trzy książki, mama zaprowadziła mnie pewnego dnia do krawca. Znała go dobrze, gdyż pracowała w sklepie z pasmanterią, gdzie często robił zakupy. Nie był to zwykły krawiec, to był krawiec – astronom, Adam Giedrys. Od piątej klasy szkoły podstawowej, do czasu ukończenia liceum ogólnokształcącego dwa razy w tygodniu chodziłem więc na „spotkania z gwiazdami”. W grupie kilkunastu osób, na poddaszu wysokiej kamienicy rozmawialiśmy o początkach Wszechświata i wersjach jego końca. Bardzo często wdrapywaliśmy się po drewnianych schodkach wyżej, do obserwatorium wybudowanego dzięki upartości krawca, by teorię sprawdzić w praktyce. Potem, koło północy, wracałem z jednego końca miasta na drugi do domu, zapatrzony w mrugające gwiazdy, zawsze z tymi samymi pytaniami, które nurtują mnie do dzisiaj – i na które starałem się odpowiedzieć w powieści.

W wieku dojrzałym przyszło zrozumienie, że to ostatni czas, by zostać pisarzem. To przeświadczenie przykuło mnie na ponad trzy lata do pracy – codziennego obcowania z bohaterami, decydowania o ich dalszym losie… Tak wyglądało to z jednej strony. Z drugiej – musiałem przekopać się przez wiele materiałów naukowych, najczęściej w języku angielskim, w poszukiwaniu odpowiedzi: co nam naprawdę zagraża i jak może wyglądać „atak Słońca”? Na zdobytych w ten sposób informacjach zbudowałem fabułę, aby wszystko to pokazać jako drogę „wtajemniczenia” głównych bohaterów, a nie nudny, naszpikowany trudnym słowami wykład naukowy.

 

Boi się Pan, że nastąpi koniec świata?

Czuję podziw dla ogromu potęgi natury, lecz jednocześnie wysilam umysł, aby znaleźć jakiś ratunek. Chociaż moja powieść wykorzystuje motywy katastroficzne, to w istocie nie chciałem nikogo przestraszyć. Z tego powodu moi bohaterowie mają różne poglądy i na kartach książki toczą gorące spory. Jeśli ktoś przebrnie przez dużą porcję wiadomości naukowych, będzie mógł wyrobić sobie własny pogląd na tę kwestię.

Finału książki nie zdradzę, ponieważ ukazała się właśnie druga część trylogii, „Dzieci Boga”. Lecz już teraz mogę powiedzieć, że łatwo nie będzie – i to niekoniecznie w 2012 roku. Równie dobrze problemy możemy już mieć za miesiąc albo dopiero za pięć lat.